Dworek Błotnickich w Dzikowcu jest jednym z nielicznych majątków, który nie uległ całkowitemu zniszczeniu. Obecnie mieści się w nim przedszkole samorządowe. Wymaga on natychmiastowego remontu i prac konserwatorskich.
O dalszym losie dworku i jego rewaloryzacji rozmawiano w sobotę (11 października) w Samorządowym Centrum Kultury w Dzikowcu. Na spotkaniu tym obecny był m. In. Waldemar Jędrzejweski, siostrzeniec Błotnickich. Przywiózł on ze sobą 31 pamiątek po rodzie Julii i Jana Błotnickich oraz ich synów i synowej. Wśród nich można było zobaczyć wiele zdjęć, dyplomy ukończenia studiów przez Juliusza Błotnickiego, jego legitymację rencisty i wiele innych. Wszystkie te cenne pamiątki Jędrzejewski przekazał na rzecz gminy i społeczeństwa gminy Dzikowiec. Jak obiecał, w przyszłości przywiezie więcej rzeczy związanych z rodziną Błotnickich. Jednak o te pamiątki nie jest łatwo, ponieważ Błotniccy uciekając przed Niemcami z Dzikowca zostawili tam cały majątek. Ci zaś utworzyli w nim później gospodarstwo i niestety wiele cennych rzeczy zostało zniszczonych. Również mieszkanie w Krakowie, w którym Błotniccy zamieszkali po wojnie zostało niemal doszczętnie ogołocone przez złodziei. Zginęło wówczas mnóstwo cennych obrazów, m. In. Autorstwa Teodora Błotnickiego.
W prywatnych rękach
Waldemar Jędrzejewski opowiadał też o rodzinie Sławińskich i ich majątku w Kleczy Górnej i Dolnej. Stamtąd bowiem pochodziła Julia Błotnicka. Właścicielem tego majątku był jej ojciec Przecław Sławiński. I wszystkie te dobra w przeciwieństwie do dóbr dzikowieckich od 1992r. są w rękach prywatnych. Zajmują one 20ha. Miejsce to odwiedził Waldemar Jędrzejewski, rozmawiał też z obecną właścicielką dworku. Jak wspominał, teraz to miejsce otoczone jest wielkim, pięknym murem, a po obejściu biegają spuszczone psy. Nikt z okolicznych mieszkańców nie może tam wejść i obejrzeć tego 120-letniego dworku, ponieważ jest to już własność prywatna. Znajduje się tam również całoroczna ujeżdżalnia koni, oranżeria oraz staw rybny. Warto wspomnieć, że majątek ten był bardzo zniszczony, jednak udało mu się przywrócić dawną świetność.
Ocalić od zapomnienia
Jednym z ważniejszych punktów wieczoru było wystąpienie Krzysztofa Klechy, wójta gminy Dzikowiec, który zapewnił wszystkich, że dołoży wszelkich starań, aby dzikowiecki majątek nie podupadł i o to samo prosił wszystkich zebranych. – Zechciejmy dołożyć starań aby było ono taką iskrą, promykiem nadziei, żeby ta namacalna pamiątka po ludziach, którzy stanowili o obliczu ziem dzikowieckich, naszych praojców przetrwała – mówił Krzysztof Klecha. – Abyśmy nie byli tym pokoleniem, który doprowadzi do ostatecznej zagłady tego pięknego majątku, ponieważ już niewiele z nich zostało na Podkarpaciu – dodał szef gminy. Część bowiem z majątków niegdyś sławnych i bogatych rodów bezpowrotnie zostało zniszczonych. Przykładem czego jest dworek po rodzinie Kołowieckich w Hucie Komorowskiej, gdzie obecnie można zaobserwować już tylko ruiny. – Dlatego zróbmy wszystko, aby ten majątek, przejęty przez gminę nie poszedł w zapomnienie – zakończył Klecha. A w dzikowieckim dworku jest niemało do zrobienia. Trzeba tam przeprowadzić kompleksowe prace rewaloryzacyjne i konserwatorskie. Jednak jak zwykle na przeszkodzie stoją pieniądze, a raczej ich brak. Dlatego gmina pieniądze na ten cel będzie starała się pozyskać z Unii Europejskiej.
Spotkanie w Rabce
Wielu pewnie interesuje też w jaki sposób Waldemar Jędrzejewski znalazł się w Dzikowcu. Otóż całkiem przypadkiem. Swego czasu, podczas wyjazdu do Rybki Zdroju, w swobodnej rozmowie z Urszulą Dec, mieszkanką Dzikowca zaczęli dyskutować o swoim pochodzeniu. Okazało się, że pani Ula jest córką Marii Dec, która pracowała w dworze Błotnickich. I od tego wszystko się zaczęło. Życie samo pisze scenariusze.